poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział. 3. Wyjaśnienia.

Z przedziału oddalonego od niego o jakieś 50 stóp usłyszał przeraźliwy krzyk. Krzyk należący do Lily…..
Kiedy zdał sobie sprawę z tego co słyszy, puścił się biegiem w tamtą stronę. Gdy dobiegł do przedziału krzyk ponowił się. Otworzył drzwi. Z przerażeniem stwierdził Lily leżała na podłodze obok okna i zwijała się z bólu, nad nią stała grupka Ślizgonów, na jej przedzie stał Lucjusz Malfoy z różdżką wycelowaną w dziewczynę.
- Malfoy! Zostaw ją w spokoju!- krzykną James. Lucjusz odwrócił się gwałtownie, tak że uwolnił rudą spod działania zaklęcia, a ta opadła na podłogę ciężko dysząc.
- Proszę, proszę a kogo my tu mamy? Przecież to nasz słynny szukający z Gryfindoru – powiedział Malfoy przeciągając sylaby i patrząc mściwym wzrokiem na Jamesa.
- A już myślałem, że zmądrzałeś i dałeś sobie spokój z tą brudną, plugawą szlamą- i zaśmiał się spoglądając na podnoszącą się z podłogi Lily.
- Jak śmiesz ją tak nazywać ty parszywy psie! Nie dorastasz jej do pięt!- krzyknął zdenerwowany Rogacz tracąc powoli nad sobą panowanie i wyciągając z za pazuchy różdżkę.
- Jest sto razy lepsza od ciebie, a tobie i tak trudno to zaakceptować, aż w takim stopniu ,że musisz się na niej mścić w taki sposób! Brzydzę się tobą i wszystkimi, którzy mają za nic wszystkich oprócz siebie.- powiedział już trochę spokojniejszym tonem w którym i tak było słychać groźbę. Poczuł się trochę lepiej widząc że Lily nic poważnego się nie stało.
- A coś ty się nagle taki rycerski zrobił Potter? Jeśli jeszcze moja pamięć mnie myli, a nie myli na pewno to ta oto „ dziewczyna” od jakichś 4 lat daje ci kosza. Według mnie jeśli nawet ona cię nie chce to nawet splątka tylnowybuchowa by cię nie zechciała- i rechocząc z własnego dowcipu wyszedł z przedziału, a za nim reszta Ślizgonów.

James szybko podbiegł do Lily podtrzymując ją i sadzając na jednym z miejsc.
- Lily, nic ci nie jest? – zapytał z troską przyglądając się uważnie dziewczynie. Oczy miała podkrążone, rozcięty policzek i posiniaczoną rękę, ale poza tym chyba nic poważnego się jej nie stało. Lecz czekał na potwierdzenie swoich przypuszczeń z jej własnych ust.
- Nie, nic mi nie będzie tylko trochę mi słabo. – wyszeptała opierając się o szybę.- I tak w ogóle to dzięki, że tu przyszedłeś. Nie wiem co by mi zrobili gdyby nie ty – i uśmiechnęła się nieznacznie. James uspokoił się nieco i przejechał różdżką nad rozciętym policzkiem dziewczyny. Ten zasklepił się jakby wcale nie było rany.
- Lily? Co się tak naprawdę stało? Jak się tu znalazłaś? A co ważniejsze jak się tu znaleźli oni? – zaczął ją wypytywać.
- No dobra powiem ci bo mi nigdy nie dasz spokoju. To się stało kiedy wybiegłam z przedziału. Chciałam się przejść i trochę uspokoić zanim wrócę do przedziału. Szłam sobie korytarzem i nagle poczułam że się o coś potykam. Runęłam na ziemię jak długa i usłyszałam szydercze śmiechy. Oczywiście wiedziałam do kogo one należą, po czterech latach trudno byłoby nie zapamiętać. Wtedy poczułam że ktoś łapie mnie za włosy i zaciąga do przedziału. Puścił mnie dopiero przy oknie i już nie zdążyłam się podnieść. Spojrzałam po prostu w górę i zobaczyłam jak Malfoy wyciąga różdżkę, ale ja nie zdążyłam nawet się poruszyć i choćby sięgnąć po swoją. Powiedział tylko Cruciatus. Wtedy poczułam jakby przez całe moje ciało przechodził prąd. Nie mogłam znieść tego bólu. Krzyczałam i prosiłam żeby przestał, ale on się tylko śmiał, i powiedział że jestem żałosna. Miałam wtedy ochotę tylko umrzeć. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Ten bul był nie do opisania jakbym była rozrywana na strzępy. Potem usłyszałam twój głos i ból ustał. Myślałam że przyszło zbawienie że nie żyję, ale usłyszałam ciebie i Malfoy`a więc otworzyłam oczy i się podniosłam chociaż było ciężko. – i zamilkła próbując się uspokoić. James nie naciskał tylko w spokoju czekał aż się opanuje.


- Chodźmy już bo nasi zaczną nas szukać- i uśmiechną się pokrzepiająco. 

Dziewczyna podniosła się z miejsca, on chciał ją podtrzymać. 


Potknęła się o jego stopę i runęła by jak długa gdyby nie zareagował w odpowiedniej chwili i nie złapał jej w talii. Pomógł jej się podnieść i nie mogąc się powstrzymać przysuną bliżej siebie. Ta już domyślając się co planuje rozczochraniec odsunęła się szybko,
- Po pierwsze to dzięki że mnie złapałeś, a po drugie nie przysuwaj się do mnie- i wyszła z przedziału a on po chwili ją dogonił.


_______________________________________________________


No i jest notka numer 3. Ale mnie wzięła wena. Czwarta notka jest już w robocie, także dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam.
No i oczywiście poprawiała Truskaweczka pozdrawiam :P


niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział. 2. Złość Rudej.


James z Syriuszem szli wzdłuż pociągu wypatrując przyjaciół. Wreszcie znaleźli ich w ostatnim przedziale w ostatnim wagonie. Siedzieli razem z dziewczynami: Dorkas, Tię i (o dziwo) Lily. Ręka Rogacza od razu powędrowała do włosów i poczochrała je jeszcze bardziej. Gdy tylko weszli na ich twarze zawitał wyraz ulgi i szczęście, może z wyjątkiem Lily, która ciągle patrzyła w okno jak by nie zauważyła ich wejścia.  James wyglądał na trochę zawiedzionego ignorowaniem go przez dziewczynę za którą szalał, ale humor zdecydowanie mu się poprawił kiedy zobaczył koło niej wolne miejsce, na które szybko usiadł. Dziewczyna wzdrygnęła się szybko wyczuwając czyjś oddech na swoim karku. Szybko odwróciła się od okna. Gdy tylko przekręciła głowę o 180 stopni stykała się nosami z Jamesem, który był z tego powodu bardzo zadowolony, jednak z jej miny dało się szybko wywnioskować że ona nie. Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem którego nie mógł odgadnąć i zerwała się z miejsca. 
- Potter! Czemu ty się tak mnie uczepiłeś?! Czy ty nie masz dość swoich fanek we wszystkich domach?! Uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona! Czy mógłbyś łaskawie zostawić mnie w spokoju?! Mam cię serdecznie dość!- i to mówiąc wyszła z przedziału, zła jak wściekły hipogryf nie chcąc bez przyczyny obrazić pozostałych przyjaciół. Wolała się przejść i uspokoić niż znosić towarzystwo tego dzieciaka.

Tym czasem w przedziale huncwoci z dziewczynami próbowali wymyślić co tak nagle ugryzło ich rudą przyjaciółkę. 

- Może coś się stało w wakacje czego nam nie powiedziała? – zaproponowała Tia myśląc zawzięcie.
- Rzeczywiście coś takiego jest możliwe, ale myślałam że mówi nam o wszystkim – powiedziała ze zdziwioną i może trochę nadąsaną miną Dorkas. 
- Ja tam nic na ten temat nie wiem, a przecież  pisała do mnie listy i wyglądały ona tak jak wszystkie do tej pory – stwierdził Remus przyglądając się reakcji dziewczyn.

Tylko James nie brał wcale udziału w ich rozważaniach. Siedział teraz na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała Lily i spoglądał na krajobraz, który przelatywał mu przed oczami. Zdawał się go nie zauważać. Jego orzechowe oczy były prawie puste. Widniał w nich tylko ból i żal do samego siebie, że nie potrafił dać jej tyle szczęścia ile by chciał. No właśnie, to szczęście według niej wiąże się z tym żeby zostawił ją w spokoju. Ale on nie potrafił mimo, że już wiele razy próbował po jej wybuchach to i tak próbował znowu i znowu i tak bez końca, nie mogąc przestać o niej myśleć, próbował. Lecz nigdy o niej nie zapomniał i nigdy nie zapomni. Jest zbyt wielką częścią jego serca by mógł ją stracić. Nie mógł sobie na to pozwolić.

Zerwał się z miejsca tak gwałtownie że wszyscy na niego spojrzeli zdumieni. Ale on tego nie zauważył i wybiegł z przedziału mając nadzieję znaleźć ją i z nią porozmawiać. Wytłumaczyć. Jednak co jej miał tłumaczyć. Jak bardzo ją kocha?  Nie. Przecież mówił jej to tysiące razy. Nagle zatrzymał się. Z przedziału oddalonego od niego o jakieś 50 stóp usłyszał przeraźliwy krzyk. Krzyk należący do Lily…..

__________________________________________________


No i jest 2 notka. Trochę mi to zajęło, ale już jest. Moje błędy będzie mi teraz poprawiać koleżanka o niku Truskaweczka. Pozdrowienia dla niej i dla wszystkich czytelników. :P

Rozdział. 1. W ostatniej chwili.


- James! James! Choć szybko na dół bo zaraz się spóźnimy na pociąg – krzykną Syriusz stojący na schodach i wypatrujący przyjaciela.
- Już idę – odkrzykną James schodząc na dół i mijając Syriusza, który wciąż stał przy schodach z niezadowoloną miną.
- Czy ty za każdym razem muszę tak długo na ciebie czekać? – zapytał poirytowany Łapa.
- Oczywiście, że tak inaczej nie był bym już sobą, co nie Łapo? – odpowiedział ze swoim uśmieszkiem patrząc jak temu poprawia się humor.
Po chwili z zadowolonymi minami wyszli z domu.

Wreszcie jechali do Hogwartu, miejsca które stawało się domem wielu uczniów tej szkoły, za każdym razem kiedy tam przyjeżdżali. James z Syriuszem zaczynali teraz piąty rok nauki więc na koniec roku czekały ich SUMY, tak jedne z najważniejszych egzaminów w całym świecie czarodziejów. Lecz oni nie robili sobie z tego nic, tak zwykle zachowywali się huncwoci (szkolna banda rozrabiaków). James nie mógł się już doczekać powrotu do szkoły. Powodem  tego zniecierpliwienia była pewna rudowłosa Gryfona z jego roku. Lily Evans. Tak, to właśnie ona była powodem jego szczęścia jak i smutku. Przez kilka lat próbował zaprosić ją na randkę, ale zawsze odmawiała. Jednak on nigdy się nie poddał i nie miał zamiaru tego robić. Za bardzo ją kochał by, teraz po tych wszystkich latach tak po prostu przestać i zakochać się w kimś innym. Nie mógł, nie potrafił. Uczucie które powiązało go z tą rudowłosą dziewczyną było za silne, by móc się mu oprzeć. Ale z drugiej strony przyjaźniła się ona ze Smarkerusem i to go trochę odrzucało, ale potrafił to przezwyciężyć, lecz miłość do niej nie przeszkadzała mu w dręczeniu Smarka. W ręcz przeciwnie chciał, aby go do siebie odrzuciła i wtedy miałby większe szanse niż teraz, bo Smark nastawiał ją przeciwko niemu.

Właśnie z tych rozmyślań Jamesa Pottera nagle wyrwano. Usłyszał głos swojego ojca
- James leć już  bo się zaraz spóźnicie -  gdy chłopak to usłyszał spojrzał na zegarek. Była dziesiąta pięćdziesiąt osiem. Jeszcze dwie minuty i spóźnią się na pociąg. Szybko pchną wózek w stronę barierki i puścił się w jej stronę biegiem. Po kilku sekundach był już na peronie. Tuż za nim ze ściany prowadzącej do świata mugoli wyłonił się Syriusz. Szybko pobiegli w stronę wagonów i wtaszczyli swoje kufry do środka w ostatniej chwili. Gdy tylko Syriusz zamkną za sobą drzwi pociąg ruszył.
- Stary – zwrócił się do Jamesa, sapiąc głośno – Jeżeli jeszcze raz będziemy musieli jechać na pociąg i ledwo na niego zdążymy właśnie przez ciebie, to przysięgam ci na swoją różdżkę, że nie daruję ci tego do końca twojego życia, lub mojego – patrząc na niego z po de łba.- nie chodzi o to że nie lubię ryzyka ale do Hogwartu to jednak chcę jeszcze pochodzić. 
- Daj spokój, ważne że zdążyliśmy, a teraz chodźmy poszukać naszych, bo nie chce mi się stać przez całą drogę do Hogwartu – i tak kończąc temat ruszyli wzdłuż pociągu wypatrując pozostałych Huncwotów.
____________________________________________________________
No tak to byłby pierwszy rozdział mojego opowiadania. Obiecuję, że w następnym będzie więcej dialogów, ale muszę się rozkręcić.
Mam jednak nadzieję, że mój blog się wam spodoba i będziecie go odwiedzać. 
Następny rozdział powinien pojawić się dość szybko, bo akurat dopadła mnie wena, ale i tak wam nie obiecuję kiedy go wstawię.
No, a tak na razie pozdrawiam :P

Wprowadzenie.


Cześć jestem Sole. Zakładam właśnie nowego bloga.
Będzie on opowiadał o Lily i Jamesie ale nie tylko.
 Wiem że już mase jest takich blogów ale mi się osobiście one nigdy nie znudzą. Chcę wam przedstawić moją wersję wydarzeń jakie następowały zanim narodził się Harry ale to trochę potrwa.
Teraz w szkole mamy zadawane tyle lekcji normalnie jak przed Sumami, ale trudno trzeba przeżyć więc nie oczekujcie że posty będą się pojawiać bardzo często, lecz będę się starała dodawać je jak najczęściej.
No kończę tą paplaninę bo pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale trudno jak każdy dodaję wprowadzenie i pozdrawiam was serdecznie i życzę dobrego wytrzymania z nauczycielami bo wiem jak nieraz jest trudno.

Sole

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się ...