poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział. 5. Wybuch.

No dobrze więc po pierwsze, życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego roku i wszystkiego co sobie tylko marzycie. 
Notka z dużym opóźnieniem, ale jest przed końcem roku więc się cieszę. 

Mam nadzieję, że się spodoba :P



             ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy tylko usłyszałam donośny głos Dumbledora, który zakończył Ucztę Powitalną i jednocześnie pozwolił zebranym uczniom udać się do dormitorium, spojrzałam na moje przyjaciółki. Śmiały się z dowcipu, który przed momentem wypowiedział Syriusz. Wydawały się nie zwracać uwagi na sytuację która miała miejsce w pociągu, ale dobrze wiedziałam, że o niej pamiętają. Co roku są doskonała skarbnicą wiedzy jeżeli chodzi o modę i plotki, także wątpię, żeby zapomniały o tym w tak krótkim czasie. Tylko co mam im powiedzieć?


Właśnie takie myśli zaprzątały moją głowę w trakcie drogi do mojego dormitorium, gdy nagle usłyszałam donośny hałas dochodzący z bocznego korytarza. Podbiegłam do rogu gdzie mogłam obserwować co się dzieje. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Cały korytarz pokryty był obrzydliwą, lepką, zieloną mazią, która nie chciała zejść, a tak się składa że było w nim pełno uczniów ze wszystkich czterech domów. Kleista, zielona substancja pokrywała: ściany, podłogę, sufit i wszystko co znajdowało się w zasięgu wzroku, czyli portrety, zbroje i ludzi. To było istne pobojowisko, jakby wybuchła bomba. 


Kiedy zakończyłam ten wywód, który oczywiście mówiłam w myślach właśnie dostrzegłam uchylony portret (nie wiem kogo bo on też był brudny) z za którego wyglądały cztery postacie, które wyglądały dziwnie znajomo. Oczywiście. HUNCWOCI!!! Wyszłam zza rogu korytarza i podeszłam do nich tak, żeby mnie wcześniej nie zauważyli. Wyciągnęłam prawą rękę i chwyciłam  portret, aby nie uciekli i odezwałam się tak głośno, że aż podskoczyli.


- Proszę, proszę. A kogusz my tu mamy. Nasza banda rozrabiaków - powiedziałam jak do małych dzieci, ale nagle mój głos stał się poważniejszy i groźniejszy.
- Co wy sobie myślicie! Jeszcze dobrze nie zaczął się rok szkolny, a wy już robicie takie akcje! Nie wyobrażajcie sobie że jesteście najważniejsi w całej szkole i macie prawo robić co wam się żywnie podoba! O nie! Nie macie takiego prawa! Jesteście dokładnie tacy sami jak wszyscy, tylko próbujecie się wyróżnić robiąc z siebie błaznów. Jeśli chcecie tacy być to proszę bardzo, ale ja nie będę tego tolerować. Co to, to nie. Na to, to bym akurat nie liczyła. - i odwróciłam się na pięcie z zamiarem pójścia do profesor McGonagall i panią Selfy (pielęgniarkę), ale James nagle się ockną i złapał mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i poczułam, że wciągnął mnie do tajnego przejścia. Któryś z nich zamkną portret tak, że teraz zrobiło się strasznie ciemno. Usłyszałam oddalające się kroki trzech osób. No tak, pewnie to James został.

Nagle poczułam się dziwnie. Tak jakby ktoś włączył ogrzewanie w korytarzu. James puścił moją rękę,ale zaczął się do mnie przysuwać, co lekko mnie przeraziło. Zaczęłam się powoli cofać mając nadzieję, że odejdzie. Nadzieja matką głupich. Nagle poczułam zimno ściany, do której właśnie doszłam. Dreszcz który mnie przeszył, tylko się pogłębił gdy poczułam ciepło jego palców na odsłoniętym ramieniu. Jego palce przejechały wzdłuż całej mojej ręki, po której również przebiegły ciarki. Czułam się jak w pułapce, kiedy położył dłonie po obu stronach mojej głowy, a jego oczy bacznie mnie obserwowały. Ten czekoladowy brąz, który przeszywał mnie na wskroś, ale jednocześnie powodował, że nie mogłam od niego odwrócić wzroku. Patrzyłam jak zahipnotyzowana w jego tęczówki, chociasz mózg podpowiadał mi, że pora uciekać. Jednak moje nogi nie chciały się ruszyć z miejsca. Przywarłam jak najmocniej do zimnej ściany tak, aby był jak najdalej ode mnie.

I właśnie w tej chwili jego głowa zaczęła się przysuwać do mojej. Nasze twarze zaczęły dzielić centymetry. Na moje szczęście nachylił się do mojego ucha. Przez moje ciało przeszedł następny dreszcz gdy tylko poczułam jego oddech na odsłoniętej szyi.
- No proszę, co za spotkanie Evans. Już tak dawno nie rozmawialiśmy. Czego to ode mnie chciałaś gdy do nas podeszłaś? - zapytał z uśmiechem na twarzy czekając na moją reakcję. W tym momencie mój mózg ponownie zaczął pracować na pełnych obrotach. Moja reakcja była natychmiastowa. Odepchnęłam go szybko tak że się zachwiał. Ja w tym czasie miałam czas, aby dobiec do portretu i pchnąć go. W jednej chwili wyskoczyłam z tajnego przejścia i puściłam się biegiem prosto pod gabinet profesor McGonagall. Wiedziałam, że jeżeli udam się w tą stronę to za mną nie pójdzie.

Kiedy tylko tam dotarłam stanęłam na kilka sekund by złapać oddech po szaleńczym biegu i zapukałam. Drzwi otworzyły się dziesięć sekund później i ukazała się w nich profesor McGonagall w szlafroku w szkocką kratę, z groźną miną wypisaną na twarzy.
- Słucham panno Evans? - zapytała.
- Przepraszam, że przeszkadzam pani profesor, ale na parterze, na jednym z korytarzy ktoś podłożył chyba jakąś bombę z czymś lepkim i zielonym. Cały korytarz jest tym pokryty łącznie z uczniami, którzy w nim przebywali. - powiedziałam na jednym oddechu. McGonagall od razu skierowała się na miejsce zdarzenia. Gdy tam doszła Huncwotów już dawno nie było, ale zostało całkowite pobojowisko. Filch już latał po całym korytarzu z mopem, klnąc pod nosem. 
- Panno Evans dziękuję, że mnie pani powiadomiła. Otrzymuje pani 15 punktów dla Gryffindoru, więc teraz możesz iść do swojego dormitorium. Aha panno Evans - krzyknęła po chwili bo zaczęłam się już oddalać.
- Panno Evans czy nie wie pani może kto jest winny tego kawału?

CDN.

niedziela, 23 grudnia 2012

Przepraszam :(

Bardzo was przepraszam, ale nie wyrobiłam się z notką przed Świętami i już się tłumaczę.
Nie wiem czemu ale notkę albo napiszę w szkole albo na ostatnią chwilę więc nie było trochę mowy o pisaniu w ostatnim tygodniu bo byłam chora. Tak od początku wakacji nie byłam chora i przed samymi świętami zachorowałam. Tak ja również nie jestem zachwycona ominęło mnie dużo fajnych rzeczy jak na przykład łyżwy czy klasowa wigilia. Ale nie narzekam. Mogło być gorzej i tak lekcje były luźne. A przez ostatnie dni tak od czwartku miałam generalne sprzątanie domu więc też nie miałam czasu żeby cokolwiek napisać.

No a na koniec życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT.

Jeszcze raz przepraszam może w trakcie świąt będę miała trochę weny i coś na piszę postaram się dodać coś przed SYLWESTREM.


WESOŁYCH ŚWIĄT raz jeszcze :*

sobota, 15 grudnia 2012

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award przez Olar. Dziękuję bardzo, zupełnie się nie spodziewałam. Celem jest odpowiedzenie na jedenaście pytań, nominowanie jedenastu osób i zadanie im kolejnych jedenastu pytań.

Oto pytania do mnie: 


1. Co Cię inspiruje?
2. Jak zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem i dlaczego akurat ta tematyka?
3. Dlaczego piszesz?
4. Co jest dla Ciebie najważniejsze?
5. Jaka jest jedna rzecz, jaką chciałabyś w sobie zmienić?
6. Z kim się utożsamiasz ze swojego opowiadania?
7. Kim chcesz być w przyszłości?
8. Co Cię w sobie denerwuje?
9. Jakie jest Twoje hobby?
10. Jakie jest Twoje marzenie?
11. Jak oceniasz siebie pod względem pisania?



Odpowiedzi: 


1. Co mnie inspiruje. Tak na prawdę nie ma jednej głównej rzeczy. Inspiruję się: muzyką, filmami, innymi blogami które czytam, a także moim własnym życiem i odczuciami. Inne blogi pomagają mi kiedy niem mam co robić, albo kiedy chcę się oderwać od szarej codzienności bardzo mi to pomaga i jest tak jakby odskocznią. 



2. Moja przygoda z pisaniem zaczęła się już dawno. Pisałam dla siebie różne opowiadania nie tylko tą tematykę, ale rzeczy bardzo z nią związane, ale nie wychodziło mi to zbytnio. A dlaczego ta tematyka akurat przypadła mi do gustu. Sama nie wiem. Jakoś do zawsze ciągnęło mnie do tematu magii. Nawet teraz chciałabym umieć czarować choć wiem, że to niemożliwe. Bardzo lubię też samego Harrego Pottera chodzi mi tu głównie o książki, bo niektóre filmy mi się średnio podobały. Tak więc zostałam w tym temacie do końca i nie zamierzam go porzucać.


3. Piszę bo sprawia mi to wielką przyjemność. W głowie tworzy mi się już ogólny zarys lub nawet dokładny ale nie zawsze umiem to wyrazić. Świat który można stworzyć jest ogromny i po prostu tworzyć swój własny świat w którym samemu decyduje się o losach poszczególnych osób.


4. Najważniejsza jest dla mnie przyjaźń i szczerość. Przyjaźń dla tego że potrzebna mi osoba której mogę się wygadać od czasy do czasu bo niestety moja przyjaciółka mieszka jakieś 40 km dalej więc nie mogę codziennie się z nią spotykać. A szczerość ponieważ nie lubię osób które kłamią nawet dla dobra innych bo wiem że w końcu prawda się wyda i ta osoba i tak będzie cierpieć.


5. Nie wiem czy potrafię wybrać jedną rzecz, ale na pewno chciałabym pozbyć się tego mojego rozkazującego tonu którego jakoś nie mogę się pozbyć chociaż bardzo chcę, to czasami morze drażnić ludzi.


6. Ja najbardziej utożsamiam się chyba z Lily. Nie wiem czy później nie zmienię zdania bo dopiero zaczynam pisać, ale na ten moment to jest Lily. Jest bardzo skryta i tym mnie przypomina, no i oczywiście dużo gada. Mam też takie same zielone oczy, co mnie cieszy bo czasami są zielono-żółte lub zielono-pomarańczowe.


7.Już od dziecka chciałabym zostać aktorką. Wiem że wiele osób chce nią zostać ale i tak od zawsze chciałam nią zostać więc występowałam w wielu przedstawieniach, konkursach i we wszystkich rzeczach z tym związanych. A jeżeli nie to myślałam też o biotechnologii lub o patologii ale jeszcze nie wiem co wybiorę.


8. We mnie denerwuje mnie to że mam takie swoje napady złości albo humorki. Nie wiem jak się tego pozbyć ale bardzo bym chciała bo mogę tym w pewien sposób odstraszać od siebie ludzi.


9. Mam dużo hobby. Między innymi fotografia i modelina no i oczywiście pisanie i czytanie blogów. Co do czytania to uwielbia czytać nie tylko blogi ale wszystkie książki które choć trochę mi się spodobają. Szczególnie polecam serię 12 tomów Ulysses Moore naprawdę świetne książki i bardzo wciągają ja osobiście jestem przy części 10.


10. Nie potrafię określić jakie jest moje marzenie. mam ich sporo od takich zwykłych jak jakieś oceny czy aby potrafić szpagat czy salto po takie długoterminowe jak na przykład świetnie śpiewać. 


11. Nie jestem tego zupełnie pewna. Koleżanki które czytają posty zanim wejdą one na bloga mówią, że mam niezwykłą fantazję i dużo pomysłów. Kiedy mamy jakąś luźną lekcję stara się coś czytać lub właśnie zastanawiam się co napisać w nowym rozdziale. Jak kiedyś napisałam 3 strony przez cały dzień nie mogły uwierzyć jak ja mogłam tyle tego wymyślić. Moja koleżanka z ławki jest świetna z ortografii ale w pisaniu opowiadań zawsze muszę jej pomagać. Tak więc jak widać nie wszyscy muszą być dobrzy w pisaniu.



No i odpowiedziałam.


Teraz osoby które ja zapraszam do zabawy:


Memory

Senkai
Alex
Lily Evans
Martha
Więcej na tą chwilę wymyślić nie mogę więc zapraszam wszystkich chętnych.

A to pytania:


1. Czemu piszesz?
2. Dlaczego właśnie taki rodzaj opowiadań lubisz?
3. Czy masz mentora, jeśli tak to jakiego?
4. Czym się interesujesz?
5. Czy lubisz temat magii?
6. Czy chciałabyś mieć huncwotów w swojej klasie, dlaczego?
7. Co jest dla ciebie ważne?
8. Jaki przedmiot w szkole najbardziej lubisz, a jaki najmniej?
9. Czego w sobie nie lubisz?
10. Czy szukasz miłości jak z bajki?
11. Co myślisz o chłopakach takich jak huncwoci (w różnych opowiadaniach)?

No i są pytania. Jak ktoś nie chce to niech nie odpowiada, ja nie zmuszam. Ale i polecam bo jak się ktoś otworzy to mu potem łatwiej się wymyśla i pisze.

Pozdrawiam :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział. 4. Wielka Sala.



No to i jest kolejny rozdział i tym razem dłuższy.


Notkę dedykuję  Olar :D za to że cierpliwie poprawia moje błędy i co ważniejsze czyta bloga.

 No to zapraszam do czytania

                                                     *******************




- Wreszcie jesteście, gdzie wyście się podziewali! – krzykną Syriusz, jednocześnie opadając z ulgą na siedzenie, lecz nie spuścił z nas wzroku.

- A tak tylko sobie chodziliśmy - Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że dadzą spokój. Dziewczyny chyba coś wyczuły, ale na razie siedziały cicho.

- Wiecie co, niedługo dojedziemy, chyba pora już się przebrać – i nie czekając na ich reakcję, stanęłam na siedzeniu i zaczęłam przeglądać zawartość kufra w poszukiwaniu szaty. Chciałam tym sposobem uniknąć dalszych pytań, bo widziałam, że Remus już jedno chciał zadać.

- A was co tak wmurowało – powiedziałam tak, że wszyscy się wzdrygnęli – zamierzacie przebierać się w powozach czy co? – zapytałam i jednocześnie klasnęłam w dłonie żeby ich obudzić z otępienia.
Pierwsza zareagowała Dorcas podrywając się z miejsca i  szturchnęła Mary, która jakby obudziła się nagle z długiego snu. Wzdrygnęła się ponownie, a kiedy zrozumiała co się dzieje ruszyła w ślady Dorcas i zaczęła wyjmować szatę. Chłopcy obudzili się chwilę po nich, a kiedy już wszyscy wyjęli szaty zawołałam.

- No chłopaki wynocha, musimy się przebrać – i to mówiąc zaczęłam ich wypychać z przedziału, a przy pomocy Dorcas wylądowali na korytarzu.

- Lily – zapytała ostrożnie patrząc na mnie uważnie – czy coś się stało, gdy James pobiegł za tobą.
- Nie, a skąd ci to przyszło do głowy – zapytałam udając zdziwienie, ale chyba nie najlepiej mi to wyszło, bo po jej minie dało się poznać, że mi nie uwierzyła.
 Nie wiedziałam co jej powiedzieć, a wiedziałam, że zaraz zacznie mnie wypytywać. Uznałam, że najlepszym wyjście będzie im powiedzieć, ale dopiero w dormitorium kiedy będziemy same i nie będę musiała uważać na swoje słowa w obawie, że nas podsłuchają huncwoci.

- Lily widzę że coś się stało. Zachowujesz się jakoś dziwnie odkąd wróciliście z Jamesem.
- Dori powiem wam co się stało ale dopiero jak będziemy same.

- Ale my jesteśmy same…, aaaa  ok. – poprawiła się widząc jak wskazuję ręką na drzwi, za którymi niedawno zniknęli huncwoci i na pewno nas podsłuchiwali. Szybko przebrałyśmy się i po chwili Mary wyszła, żeby zawołać chłopców. Kiedy weszli Rogacz zajął miejsce obok mnie, ale tylko prychnęłam i odwróciłam się do okna chcąc uniknąć kolejnej kłótni.

Reszta podróży upłynęła nam spokojnie na rozmowach i żartach.

Gdy pociąg się zatrzymał James z Syriuszem pomogli nam zdjąć kufry i poszliśmy zająć sobie jakiś powóz, żeby dojechać do szkoły. Na szczęście pierwszy powóz na jaki się natknęliśmy okazał się pusty więc wsiedliśmy, a kiedy powóz ruszył zajęliśmy się rozmową (oczywiście nie rozmawiałam z Potterem, który na moje nieszczęście usiadł dokładnie naprzeciwko mnie, więc miał doskonałą okazję, żeby na mnie patrzeć aaaaahhhhh :/ ).

Kiedy tylko powóz się zatrzymał wysiadłam jako pierwsza i ruszyłam zabłoconą ścieżką do Sali Wejściowej nie czekając na nikogo.
 Nie znoszę takiej pogody. Z nieba leją się strugi deszczu mocząc mi ubranie i włosy. Z drugiej strony taka pogoda się przydawała jak się miało podły nastrój, to można było się usprawiedliwić złą pogodą. Ale dzisiaj nie miałam ochoty moknąć więc czym prędzej wspięłam się po schodach chcąc jak najszybciej schronić się w Wielkiej Sali.

Zaparło mi dech w piersiach. Wielka Sala wyglądała cudownie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam takiego efektu.

Na środku oczywiście stały cztery stoły, a w końcu sali stół nauczycielski, przy którym siedzieli już wszyscy nauczyciele oprócz  McGonagall, która pewnie przyprowadzi pierwszorocznych. Po środku stołu stało wielkie krzesło ze złotymi zdobieniami gdzie siedział dyrektor. Pod sufitem wisiały świece, a sam sufit wyglądał tak jak niebo nad nim. Widać było strugi deszczu, ale nie docierały one do nas, tylko urywały się tuż nad świecami. Tak, to dawało naprawdę niesamowity efekt. Dlatego właśnie kocham Hogwart i magię z nim związaną. Teraz kiedy już od pięciu lat wiem, że jestem czarownicą, nie mogę sobie wyobrazić świata bez magii. Tego życia nie zamieniłabym na żadne inne.

Gdy tylko skończyłam podziwiać wspaniały wygląd Wielkiej Sali wyjęłam różdżkę i osuszyłam się jednym zaklęciem, po czym podeszłam do stołu Gryffinforu i zajęłam swoje zwykłe miejsce. Chwile potem przyszli moi przyjaciele.

- Lily, czemu tak nagle uciekłaś? – spytał Remus siadając po mojej lewej stronie.

- Sama nie wiem. Jakoś tak chciałam pobyć chwilę sama, na wet nie wiem dla czego. – odparłam wymijająco i odwróciłam się do rozwartych drzwi, przez które McGonagall właśnie przeprowadzała wystraszonych pierwszorocznych.
Ucieszyło mnie to, że mam powód żeby wyłączyć się z konwersacji i nie musiałam odpowiadać na niewygodne pytania.

W trakcie moich rozmyślań tiara przydziału odśpiewała swoją zwykłą piosenkę (jak zwykle ostrzega nas, że zbliżają się straszne czasy) i McGonagall zaczęła wyczytywać nazwiska poszczególnych uczniów, którzy podchodzili po kolei do stołka, wkładali tiarę, a ta przydzielała ich do odpowiednich domów. W sumie w tym roku przybyło nam 15 nowych uczniów.

Kiedy profesor McGonagall wyniosła tiarę dyrektor powstał a w Sali zapanowała cisza.

- Witam was w nowym roku. Mam dla was kilka podstawowych informacji. Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony.
Po za tym mamy w tym roku nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Przedstawiam profesor Margarit  McCertney. – na Sali rozbrzmiały niemrawe oklaski gdy prof. McCertney powstała, aby się pokazać. Była to wysoka blondynka o szarych oczach i  pełnych ustach, na co chłopcy oczywiście wrócili uwagę. Była szczupła i wysportowana co było widać nawet przez jej wyjściową suknię.

- No dobrze więc skoro już mnie słuchacie mam wam do przekazania wiadomość. W tym roku odbędzie się u nas Wielki Turniej Quidditcha. Ze wszystkich naszych zawodników prof. Meler wybierze najlepszych którzy zagrają w nim. A teraz zapraszam do jedzenia.


Gdy tylko to powiedział na złotych półmiskach pojawiły się najróżniejsze potrawy.

W tym momencie odwróciłam się i zdążyłam zauważyć, dosłownie przez ułamek sekundy jak Syriusz spogląda na Dorcas, a ta się lekko rumieni. Czyżby po między nimi coś było, czy to tylko jakieś złudzenie. Nie to nie możliwe, Dorcas była u mnie przez trzy tygodnie wakacji i nic nie wspomniała. To na pewno złudzenie. Przez tego Pottera już wariuję. Ale watro by się temu dłużej przyjrzeć. Będę teraz bardziej czujna na tą dwójkę. I po tym postanowieniu zabrałam się do jedzenia. Reszta kolacji upłynęła w przyjemnej atmosferze, ale wiedziałam co mnie czeka, gdy tylko wrócę do swojego dormitorium.  

CDN.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział. 3. Wyjaśnienia.

Z przedziału oddalonego od niego o jakieś 50 stóp usłyszał przeraźliwy krzyk. Krzyk należący do Lily…..
Kiedy zdał sobie sprawę z tego co słyszy, puścił się biegiem w tamtą stronę. Gdy dobiegł do przedziału krzyk ponowił się. Otworzył drzwi. Z przerażeniem stwierdził Lily leżała na podłodze obok okna i zwijała się z bólu, nad nią stała grupka Ślizgonów, na jej przedzie stał Lucjusz Malfoy z różdżką wycelowaną w dziewczynę.
- Malfoy! Zostaw ją w spokoju!- krzykną James. Lucjusz odwrócił się gwałtownie, tak że uwolnił rudą spod działania zaklęcia, a ta opadła na podłogę ciężko dysząc.
- Proszę, proszę a kogo my tu mamy? Przecież to nasz słynny szukający z Gryfindoru – powiedział Malfoy przeciągając sylaby i patrząc mściwym wzrokiem na Jamesa.
- A już myślałem, że zmądrzałeś i dałeś sobie spokój z tą brudną, plugawą szlamą- i zaśmiał się spoglądając na podnoszącą się z podłogi Lily.
- Jak śmiesz ją tak nazywać ty parszywy psie! Nie dorastasz jej do pięt!- krzyknął zdenerwowany Rogacz tracąc powoli nad sobą panowanie i wyciągając z za pazuchy różdżkę.
- Jest sto razy lepsza od ciebie, a tobie i tak trudno to zaakceptować, aż w takim stopniu ,że musisz się na niej mścić w taki sposób! Brzydzę się tobą i wszystkimi, którzy mają za nic wszystkich oprócz siebie.- powiedział już trochę spokojniejszym tonem w którym i tak było słychać groźbę. Poczuł się trochę lepiej widząc że Lily nic poważnego się nie stało.
- A coś ty się nagle taki rycerski zrobił Potter? Jeśli jeszcze moja pamięć mnie myli, a nie myli na pewno to ta oto „ dziewczyna” od jakichś 4 lat daje ci kosza. Według mnie jeśli nawet ona cię nie chce to nawet splątka tylnowybuchowa by cię nie zechciała- i rechocząc z własnego dowcipu wyszedł z przedziału, a za nim reszta Ślizgonów.

James szybko podbiegł do Lily podtrzymując ją i sadzając na jednym z miejsc.
- Lily, nic ci nie jest? – zapytał z troską przyglądając się uważnie dziewczynie. Oczy miała podkrążone, rozcięty policzek i posiniaczoną rękę, ale poza tym chyba nic poważnego się jej nie stało. Lecz czekał na potwierdzenie swoich przypuszczeń z jej własnych ust.
- Nie, nic mi nie będzie tylko trochę mi słabo. – wyszeptała opierając się o szybę.- I tak w ogóle to dzięki, że tu przyszedłeś. Nie wiem co by mi zrobili gdyby nie ty – i uśmiechnęła się nieznacznie. James uspokoił się nieco i przejechał różdżką nad rozciętym policzkiem dziewczyny. Ten zasklepił się jakby wcale nie było rany.
- Lily? Co się tak naprawdę stało? Jak się tu znalazłaś? A co ważniejsze jak się tu znaleźli oni? – zaczął ją wypytywać.
- No dobra powiem ci bo mi nigdy nie dasz spokoju. To się stało kiedy wybiegłam z przedziału. Chciałam się przejść i trochę uspokoić zanim wrócę do przedziału. Szłam sobie korytarzem i nagle poczułam że się o coś potykam. Runęłam na ziemię jak długa i usłyszałam szydercze śmiechy. Oczywiście wiedziałam do kogo one należą, po czterech latach trudno byłoby nie zapamiętać. Wtedy poczułam że ktoś łapie mnie za włosy i zaciąga do przedziału. Puścił mnie dopiero przy oknie i już nie zdążyłam się podnieść. Spojrzałam po prostu w górę i zobaczyłam jak Malfoy wyciąga różdżkę, ale ja nie zdążyłam nawet się poruszyć i choćby sięgnąć po swoją. Powiedział tylko Cruciatus. Wtedy poczułam jakby przez całe moje ciało przechodził prąd. Nie mogłam znieść tego bólu. Krzyczałam i prosiłam żeby przestał, ale on się tylko śmiał, i powiedział że jestem żałosna. Miałam wtedy ochotę tylko umrzeć. Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Ten bul był nie do opisania jakbym była rozrywana na strzępy. Potem usłyszałam twój głos i ból ustał. Myślałam że przyszło zbawienie że nie żyję, ale usłyszałam ciebie i Malfoy`a więc otworzyłam oczy i się podniosłam chociaż było ciężko. – i zamilkła próbując się uspokoić. James nie naciskał tylko w spokoju czekał aż się opanuje.


- Chodźmy już bo nasi zaczną nas szukać- i uśmiechną się pokrzepiająco. 

Dziewczyna podniosła się z miejsca, on chciał ją podtrzymać. 


Potknęła się o jego stopę i runęła by jak długa gdyby nie zareagował w odpowiedniej chwili i nie złapał jej w talii. Pomógł jej się podnieść i nie mogąc się powstrzymać przysuną bliżej siebie. Ta już domyślając się co planuje rozczochraniec odsunęła się szybko,
- Po pierwsze to dzięki że mnie złapałeś, a po drugie nie przysuwaj się do mnie- i wyszła z przedziału a on po chwili ją dogonił.


_______________________________________________________


No i jest notka numer 3. Ale mnie wzięła wena. Czwarta notka jest już w robocie, także dziękuję za przeczytanie i pozdrawiam.
No i oczywiście poprawiała Truskaweczka pozdrawiam :P


niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział. 2. Złość Rudej.


James z Syriuszem szli wzdłuż pociągu wypatrując przyjaciół. Wreszcie znaleźli ich w ostatnim przedziale w ostatnim wagonie. Siedzieli razem z dziewczynami: Dorkas, Tię i (o dziwo) Lily. Ręka Rogacza od razu powędrowała do włosów i poczochrała je jeszcze bardziej. Gdy tylko weszli na ich twarze zawitał wyraz ulgi i szczęście, może z wyjątkiem Lily, która ciągle patrzyła w okno jak by nie zauważyła ich wejścia.  James wyglądał na trochę zawiedzionego ignorowaniem go przez dziewczynę za którą szalał, ale humor zdecydowanie mu się poprawił kiedy zobaczył koło niej wolne miejsce, na które szybko usiadł. Dziewczyna wzdrygnęła się szybko wyczuwając czyjś oddech na swoim karku. Szybko odwróciła się od okna. Gdy tylko przekręciła głowę o 180 stopni stykała się nosami z Jamesem, który był z tego powodu bardzo zadowolony, jednak z jej miny dało się szybko wywnioskować że ona nie. Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem którego nie mógł odgadnąć i zerwała się z miejsca. 
- Potter! Czemu ty się tak mnie uczepiłeś?! Czy ty nie masz dość swoich fanek we wszystkich domach?! Uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona! Czy mógłbyś łaskawie zostawić mnie w spokoju?! Mam cię serdecznie dość!- i to mówiąc wyszła z przedziału, zła jak wściekły hipogryf nie chcąc bez przyczyny obrazić pozostałych przyjaciół. Wolała się przejść i uspokoić niż znosić towarzystwo tego dzieciaka.

Tym czasem w przedziale huncwoci z dziewczynami próbowali wymyślić co tak nagle ugryzło ich rudą przyjaciółkę. 

- Może coś się stało w wakacje czego nam nie powiedziała? – zaproponowała Tia myśląc zawzięcie.
- Rzeczywiście coś takiego jest możliwe, ale myślałam że mówi nam o wszystkim – powiedziała ze zdziwioną i może trochę nadąsaną miną Dorkas. 
- Ja tam nic na ten temat nie wiem, a przecież  pisała do mnie listy i wyglądały ona tak jak wszystkie do tej pory – stwierdził Remus przyglądając się reakcji dziewczyn.

Tylko James nie brał wcale udziału w ich rozważaniach. Siedział teraz na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała Lily i spoglądał na krajobraz, który przelatywał mu przed oczami. Zdawał się go nie zauważać. Jego orzechowe oczy były prawie puste. Widniał w nich tylko ból i żal do samego siebie, że nie potrafił dać jej tyle szczęścia ile by chciał. No właśnie, to szczęście według niej wiąże się z tym żeby zostawił ją w spokoju. Ale on nie potrafił mimo, że już wiele razy próbował po jej wybuchach to i tak próbował znowu i znowu i tak bez końca, nie mogąc przestać o niej myśleć, próbował. Lecz nigdy o niej nie zapomniał i nigdy nie zapomni. Jest zbyt wielką częścią jego serca by mógł ją stracić. Nie mógł sobie na to pozwolić.

Zerwał się z miejsca tak gwałtownie że wszyscy na niego spojrzeli zdumieni. Ale on tego nie zauważył i wybiegł z przedziału mając nadzieję znaleźć ją i z nią porozmawiać. Wytłumaczyć. Jednak co jej miał tłumaczyć. Jak bardzo ją kocha?  Nie. Przecież mówił jej to tysiące razy. Nagle zatrzymał się. Z przedziału oddalonego od niego o jakieś 50 stóp usłyszał przeraźliwy krzyk. Krzyk należący do Lily…..

__________________________________________________


No i jest 2 notka. Trochę mi to zajęło, ale już jest. Moje błędy będzie mi teraz poprawiać koleżanka o niku Truskaweczka. Pozdrowienia dla niej i dla wszystkich czytelników. :P

Rozdział. 1. W ostatniej chwili.


- James! James! Choć szybko na dół bo zaraz się spóźnimy na pociąg – krzykną Syriusz stojący na schodach i wypatrujący przyjaciela.
- Już idę – odkrzykną James schodząc na dół i mijając Syriusza, który wciąż stał przy schodach z niezadowoloną miną.
- Czy ty za każdym razem muszę tak długo na ciebie czekać? – zapytał poirytowany Łapa.
- Oczywiście, że tak inaczej nie był bym już sobą, co nie Łapo? – odpowiedział ze swoim uśmieszkiem patrząc jak temu poprawia się humor.
Po chwili z zadowolonymi minami wyszli z domu.

Wreszcie jechali do Hogwartu, miejsca które stawało się domem wielu uczniów tej szkoły, za każdym razem kiedy tam przyjeżdżali. James z Syriuszem zaczynali teraz piąty rok nauki więc na koniec roku czekały ich SUMY, tak jedne z najważniejszych egzaminów w całym świecie czarodziejów. Lecz oni nie robili sobie z tego nic, tak zwykle zachowywali się huncwoci (szkolna banda rozrabiaków). James nie mógł się już doczekać powrotu do szkoły. Powodem  tego zniecierpliwienia była pewna rudowłosa Gryfona z jego roku. Lily Evans. Tak, to właśnie ona była powodem jego szczęścia jak i smutku. Przez kilka lat próbował zaprosić ją na randkę, ale zawsze odmawiała. Jednak on nigdy się nie poddał i nie miał zamiaru tego robić. Za bardzo ją kochał by, teraz po tych wszystkich latach tak po prostu przestać i zakochać się w kimś innym. Nie mógł, nie potrafił. Uczucie które powiązało go z tą rudowłosą dziewczyną było za silne, by móc się mu oprzeć. Ale z drugiej strony przyjaźniła się ona ze Smarkerusem i to go trochę odrzucało, ale potrafił to przezwyciężyć, lecz miłość do niej nie przeszkadzała mu w dręczeniu Smarka. W ręcz przeciwnie chciał, aby go do siebie odrzuciła i wtedy miałby większe szanse niż teraz, bo Smark nastawiał ją przeciwko niemu.

Właśnie z tych rozmyślań Jamesa Pottera nagle wyrwano. Usłyszał głos swojego ojca
- James leć już  bo się zaraz spóźnicie -  gdy chłopak to usłyszał spojrzał na zegarek. Była dziesiąta pięćdziesiąt osiem. Jeszcze dwie minuty i spóźnią się na pociąg. Szybko pchną wózek w stronę barierki i puścił się w jej stronę biegiem. Po kilku sekundach był już na peronie. Tuż za nim ze ściany prowadzącej do świata mugoli wyłonił się Syriusz. Szybko pobiegli w stronę wagonów i wtaszczyli swoje kufry do środka w ostatniej chwili. Gdy tylko Syriusz zamkną za sobą drzwi pociąg ruszył.
- Stary – zwrócił się do Jamesa, sapiąc głośno – Jeżeli jeszcze raz będziemy musieli jechać na pociąg i ledwo na niego zdążymy właśnie przez ciebie, to przysięgam ci na swoją różdżkę, że nie daruję ci tego do końca twojego życia, lub mojego – patrząc na niego z po de łba.- nie chodzi o to że nie lubię ryzyka ale do Hogwartu to jednak chcę jeszcze pochodzić. 
- Daj spokój, ważne że zdążyliśmy, a teraz chodźmy poszukać naszych, bo nie chce mi się stać przez całą drogę do Hogwartu – i tak kończąc temat ruszyli wzdłuż pociągu wypatrując pozostałych Huncwotów.
____________________________________________________________
No tak to byłby pierwszy rozdział mojego opowiadania. Obiecuję, że w następnym będzie więcej dialogów, ale muszę się rozkręcić.
Mam jednak nadzieję, że mój blog się wam spodoba i będziecie go odwiedzać. 
Następny rozdział powinien pojawić się dość szybko, bo akurat dopadła mnie wena, ale i tak wam nie obiecuję kiedy go wstawię.
No, a tak na razie pozdrawiam :P

Wprowadzenie.


Cześć jestem Sole. Zakładam właśnie nowego bloga.
Będzie on opowiadał o Lily i Jamesie ale nie tylko.
 Wiem że już mase jest takich blogów ale mi się osobiście one nigdy nie znudzą. Chcę wam przedstawić moją wersję wydarzeń jakie następowały zanim narodził się Harry ale to trochę potrwa.
Teraz w szkole mamy zadawane tyle lekcji normalnie jak przed Sumami, ale trudno trzeba przeżyć więc nie oczekujcie że posty będą się pojawiać bardzo często, lecz będę się starała dodawać je jak najczęściej.
No kończę tą paplaninę bo pewnie i tak nikt tego nie przeczyta, ale trudno jak każdy dodaję wprowadzenie i pozdrawiam was serdecznie i życzę dobrego wytrzymania z nauczycielami bo wiem jak nieraz jest trudno.

Sole

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się ...