niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział. 2. Złość Rudej.


James z Syriuszem szli wzdłuż pociągu wypatrując przyjaciół. Wreszcie znaleźli ich w ostatnim przedziale w ostatnim wagonie. Siedzieli razem z dziewczynami: Dorkas, Tię i (o dziwo) Lily. Ręka Rogacza od razu powędrowała do włosów i poczochrała je jeszcze bardziej. Gdy tylko weszli na ich twarze zawitał wyraz ulgi i szczęście, może z wyjątkiem Lily, która ciągle patrzyła w okno jak by nie zauważyła ich wejścia.  James wyglądał na trochę zawiedzionego ignorowaniem go przez dziewczynę za którą szalał, ale humor zdecydowanie mu się poprawił kiedy zobaczył koło niej wolne miejsce, na które szybko usiadł. Dziewczyna wzdrygnęła się szybko wyczuwając czyjś oddech na swoim karku. Szybko odwróciła się od okna. Gdy tylko przekręciła głowę o 180 stopni stykała się nosami z Jamesem, który był z tego powodu bardzo zadowolony, jednak z jej miny dało się szybko wywnioskować że ona nie. Spojrzała na niego dziwnym wzrokiem którego nie mógł odgadnąć i zerwała się z miejsca. 
- Potter! Czemu ty się tak mnie uczepiłeś?! Czy ty nie masz dość swoich fanek we wszystkich domach?! Uczepiłeś się mnie jak rzep psiego ogona! Czy mógłbyś łaskawie zostawić mnie w spokoju?! Mam cię serdecznie dość!- i to mówiąc wyszła z przedziału, zła jak wściekły hipogryf nie chcąc bez przyczyny obrazić pozostałych przyjaciół. Wolała się przejść i uspokoić niż znosić towarzystwo tego dzieciaka.

Tym czasem w przedziale huncwoci z dziewczynami próbowali wymyślić co tak nagle ugryzło ich rudą przyjaciółkę. 

- Może coś się stało w wakacje czego nam nie powiedziała? – zaproponowała Tia myśląc zawzięcie.
- Rzeczywiście coś takiego jest możliwe, ale myślałam że mówi nam o wszystkim – powiedziała ze zdziwioną i może trochę nadąsaną miną Dorkas. 
- Ja tam nic na ten temat nie wiem, a przecież  pisała do mnie listy i wyglądały ona tak jak wszystkie do tej pory – stwierdził Remus przyglądając się reakcji dziewczyn.

Tylko James nie brał wcale udziału w ich rozważaniach. Siedział teraz na miejscu, które jeszcze przed chwilą zajmowała Lily i spoglądał na krajobraz, który przelatywał mu przed oczami. Zdawał się go nie zauważać. Jego orzechowe oczy były prawie puste. Widniał w nich tylko ból i żal do samego siebie, że nie potrafił dać jej tyle szczęścia ile by chciał. No właśnie, to szczęście według niej wiąże się z tym żeby zostawił ją w spokoju. Ale on nie potrafił mimo, że już wiele razy próbował po jej wybuchach to i tak próbował znowu i znowu i tak bez końca, nie mogąc przestać o niej myśleć, próbował. Lecz nigdy o niej nie zapomniał i nigdy nie zapomni. Jest zbyt wielką częścią jego serca by mógł ją stracić. Nie mógł sobie na to pozwolić.

Zerwał się z miejsca tak gwałtownie że wszyscy na niego spojrzeli zdumieni. Ale on tego nie zauważył i wybiegł z przedziału mając nadzieję znaleźć ją i z nią porozmawiać. Wytłumaczyć. Jednak co jej miał tłumaczyć. Jak bardzo ją kocha?  Nie. Przecież mówił jej to tysiące razy. Nagle zatrzymał się. Z przedziału oddalonego od niego o jakieś 50 stóp usłyszał przeraźliwy krzyk. Krzyk należący do Lily…..

__________________________________________________


No i jest 2 notka. Trochę mi to zajęło, ale już jest. Moje błędy będzie mi teraz poprawiać koleżanka o niku Truskaweczka. Pozdrowienia dla niej i dla wszystkich czytelników. :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw swój magiczny ślad.

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się ...