niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział. 4. Wielka Sala.



No to i jest kolejny rozdział i tym razem dłuższy.


Notkę dedykuję  Olar :D za to że cierpliwie poprawia moje błędy i co ważniejsze czyta bloga.

 No to zapraszam do czytania

                                                     *******************




- Wreszcie jesteście, gdzie wyście się podziewali! – krzykną Syriusz, jednocześnie opadając z ulgą na siedzenie, lecz nie spuścił z nas wzroku.

- A tak tylko sobie chodziliśmy - Uśmiechnęłam się mając nadzieję, że dadzą spokój. Dziewczyny chyba coś wyczuły, ale na razie siedziały cicho.

- Wiecie co, niedługo dojedziemy, chyba pora już się przebrać – i nie czekając na ich reakcję, stanęłam na siedzeniu i zaczęłam przeglądać zawartość kufra w poszukiwaniu szaty. Chciałam tym sposobem uniknąć dalszych pytań, bo widziałam, że Remus już jedno chciał zadać.

- A was co tak wmurowało – powiedziałam tak, że wszyscy się wzdrygnęli – zamierzacie przebierać się w powozach czy co? – zapytałam i jednocześnie klasnęłam w dłonie żeby ich obudzić z otępienia.
Pierwsza zareagowała Dorcas podrywając się z miejsca i  szturchnęła Mary, która jakby obudziła się nagle z długiego snu. Wzdrygnęła się ponownie, a kiedy zrozumiała co się dzieje ruszyła w ślady Dorcas i zaczęła wyjmować szatę. Chłopcy obudzili się chwilę po nich, a kiedy już wszyscy wyjęli szaty zawołałam.

- No chłopaki wynocha, musimy się przebrać – i to mówiąc zaczęłam ich wypychać z przedziału, a przy pomocy Dorcas wylądowali na korytarzu.

- Lily – zapytała ostrożnie patrząc na mnie uważnie – czy coś się stało, gdy James pobiegł za tobą.
- Nie, a skąd ci to przyszło do głowy – zapytałam udając zdziwienie, ale chyba nie najlepiej mi to wyszło, bo po jej minie dało się poznać, że mi nie uwierzyła.
 Nie wiedziałam co jej powiedzieć, a wiedziałam, że zaraz zacznie mnie wypytywać. Uznałam, że najlepszym wyjście będzie im powiedzieć, ale dopiero w dormitorium kiedy będziemy same i nie będę musiała uważać na swoje słowa w obawie, że nas podsłuchają huncwoci.

- Lily widzę że coś się stało. Zachowujesz się jakoś dziwnie odkąd wróciliście z Jamesem.
- Dori powiem wam co się stało ale dopiero jak będziemy same.

- Ale my jesteśmy same…, aaaa  ok. – poprawiła się widząc jak wskazuję ręką na drzwi, za którymi niedawno zniknęli huncwoci i na pewno nas podsłuchiwali. Szybko przebrałyśmy się i po chwili Mary wyszła, żeby zawołać chłopców. Kiedy weszli Rogacz zajął miejsce obok mnie, ale tylko prychnęłam i odwróciłam się do okna chcąc uniknąć kolejnej kłótni.

Reszta podróży upłynęła nam spokojnie na rozmowach i żartach.

Gdy pociąg się zatrzymał James z Syriuszem pomogli nam zdjąć kufry i poszliśmy zająć sobie jakiś powóz, żeby dojechać do szkoły. Na szczęście pierwszy powóz na jaki się natknęliśmy okazał się pusty więc wsiedliśmy, a kiedy powóz ruszył zajęliśmy się rozmową (oczywiście nie rozmawiałam z Potterem, który na moje nieszczęście usiadł dokładnie naprzeciwko mnie, więc miał doskonałą okazję, żeby na mnie patrzeć aaaaahhhhh :/ ).

Kiedy tylko powóz się zatrzymał wysiadłam jako pierwsza i ruszyłam zabłoconą ścieżką do Sali Wejściowej nie czekając na nikogo.
 Nie znoszę takiej pogody. Z nieba leją się strugi deszczu mocząc mi ubranie i włosy. Z drugiej strony taka pogoda się przydawała jak się miało podły nastrój, to można było się usprawiedliwić złą pogodą. Ale dzisiaj nie miałam ochoty moknąć więc czym prędzej wspięłam się po schodach chcąc jak najszybciej schronić się w Wielkiej Sali.

Zaparło mi dech w piersiach. Wielka Sala wyglądała cudownie. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam takiego efektu.

Na środku oczywiście stały cztery stoły, a w końcu sali stół nauczycielski, przy którym siedzieli już wszyscy nauczyciele oprócz  McGonagall, która pewnie przyprowadzi pierwszorocznych. Po środku stołu stało wielkie krzesło ze złotymi zdobieniami gdzie siedział dyrektor. Pod sufitem wisiały świece, a sam sufit wyglądał tak jak niebo nad nim. Widać było strugi deszczu, ale nie docierały one do nas, tylko urywały się tuż nad świecami. Tak, to dawało naprawdę niesamowity efekt. Dlatego właśnie kocham Hogwart i magię z nim związaną. Teraz kiedy już od pięciu lat wiem, że jestem czarownicą, nie mogę sobie wyobrazić świata bez magii. Tego życia nie zamieniłabym na żadne inne.

Gdy tylko skończyłam podziwiać wspaniały wygląd Wielkiej Sali wyjęłam różdżkę i osuszyłam się jednym zaklęciem, po czym podeszłam do stołu Gryffinforu i zajęłam swoje zwykłe miejsce. Chwile potem przyszli moi przyjaciele.

- Lily, czemu tak nagle uciekłaś? – spytał Remus siadając po mojej lewej stronie.

- Sama nie wiem. Jakoś tak chciałam pobyć chwilę sama, na wet nie wiem dla czego. – odparłam wymijająco i odwróciłam się do rozwartych drzwi, przez które McGonagall właśnie przeprowadzała wystraszonych pierwszorocznych.
Ucieszyło mnie to, że mam powód żeby wyłączyć się z konwersacji i nie musiałam odpowiadać na niewygodne pytania.

W trakcie moich rozmyślań tiara przydziału odśpiewała swoją zwykłą piosenkę (jak zwykle ostrzega nas, że zbliżają się straszne czasy) i McGonagall zaczęła wyczytywać nazwiska poszczególnych uczniów, którzy podchodzili po kolei do stołka, wkładali tiarę, a ta przydzielała ich do odpowiednich domów. W sumie w tym roku przybyło nam 15 nowych uczniów.

Kiedy profesor McGonagall wyniosła tiarę dyrektor powstał a w Sali zapanowała cisza.

- Witam was w nowym roku. Mam dla was kilka podstawowych informacji. Pierwszoroczni niech wiedzą, że wstęp do Zakazanego Lasu jest zabroniony.
Po za tym mamy w tym roku nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Przedstawiam profesor Margarit  McCertney. – na Sali rozbrzmiały niemrawe oklaski gdy prof. McCertney powstała, aby się pokazać. Była to wysoka blondynka o szarych oczach i  pełnych ustach, na co chłopcy oczywiście wrócili uwagę. Była szczupła i wysportowana co było widać nawet przez jej wyjściową suknię.

- No dobrze więc skoro już mnie słuchacie mam wam do przekazania wiadomość. W tym roku odbędzie się u nas Wielki Turniej Quidditcha. Ze wszystkich naszych zawodników prof. Meler wybierze najlepszych którzy zagrają w nim. A teraz zapraszam do jedzenia.


Gdy tylko to powiedział na złotych półmiskach pojawiły się najróżniejsze potrawy.

W tym momencie odwróciłam się i zdążyłam zauważyć, dosłownie przez ułamek sekundy jak Syriusz spogląda na Dorcas, a ta się lekko rumieni. Czyżby po między nimi coś było, czy to tylko jakieś złudzenie. Nie to nie możliwe, Dorcas była u mnie przez trzy tygodnie wakacji i nic nie wspomniała. To na pewno złudzenie. Przez tego Pottera już wariuję. Ale watro by się temu dłużej przyjrzeć. Będę teraz bardziej czujna na tą dwójkę. I po tym postanowieniu zabrałam się do jedzenia. Reszta kolacji upłynęła w przyjemnej atmosferze, ale wiedziałam co mnie czeka, gdy tylko wrócę do swojego dormitorium.  

CDN.

2 komentarze:

  1. No hej :D Tak to znowu ja :) Miło że komuś podobają się te moje wypociny z przed 2 lat :)Pod twoim wpływem zdecydowałam się na reaktywację bloga :) Teraz dostępny jest pod adresem http://rozterki-panny-evans.blogspot.com/ i jestem ci wdzięczna za kopniaka w tyłek :) od przyszłego tygodnia postaram się poczynić jakieś głębsze poczynania z tym blogiem ale będę kontynuować :) Zaczyna się robić ciekawie .. Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam Cię bardzo za to, że komentuję dopiero teraz. Przez jakiś czas nie miałam Internetu, potem miałam codziennie sprawdziany, jako że był koniec semestru. Teraz jestem chora, więc mam trochę więcej czasu, ale nie wiem, kiedy pojawi się u mnie nowa notka. Powinna być już dawno, tylko jest taki problem - miałam praktycznie skończony rozdział zapisany na pendrive'ie, który skończył w kawałkach i jedyne co można było z nim zrobić, to wyrzucić do kosza.

    Bardzo dziękuję Ci za dedykację! Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy!
    Zaczyna się robić słodko! Lily i James, Dorcas i Syriusz... mmm : >. Co prawda lubię, kiedy jest nie za różowo co jakiś czas, więc liczę na Twoją kreatywność, tym bardziej, że przecież Lily i James zaczęli ze sobą chodzić dopiero w siódmej klasie.
    I kurcze... o co chodzi z tym dormitorium? Co tam ma być? Pisz szybciutko : >

    OdpowiedzUsuń

Zostaw swój magiczny ślad.

Rozdział 8.

No witajcie po dość długiej przerwie ale z powodu tych upałów w lipcu mało co robiłam i nie miałam siły pisać. Lecz wreszcie udało mi się ...